Świetne

Sep 12, 12:55 PM

Skomentuj

Ĺťuk raz jeszcze

Sep 10, 09:15 AM

Wracając do sprawy – szukam starego Ĺťuka A03 – pickup, taki jak na rysunku:

Ĺťuk A03

całego pojazdu w dowolnym, nawet agonalnym i przerdzewiałym stanie, z papierami lub bez, wszelkich namiarĂłw na takowego Ĺźuka – np sąsiad, znajomy, widziany u kogoś za płotem, zezłomowany – słowem wszystkiego.

Interesuje mnie też dokumentacja, części blacharskie itp.

Będę bardzo wdzięczy za wszelkie tropy i gwarantuję, że odwdzięczę się

Wątek na automobiliście: Tutaj

Skomentuj [1]

Pobieramy się!

Aug 8, 06:29 AM

Tak, tak…

Szczegóły na http://haniairafal.pl

Skomentuj

Ĺťuk

Aug 1, 03:02 PM

Ĺťuk A03
Ĺťuk A03

Z Żukiem jest ciekawa sprawa. Okazało się, że poczciwina, którego miałem za A09 (http://skirzynski.com/photos/22/zuk) to A03 z 1959 roku o numerze ramy 1292!
Czyli smutek – rarytasik chyba jeszcze z pierwszej serii. Do wyjaśnienia jest sprawa drzwi – są ‘normalne’ a chyba oryginalnie były kurołapy, tylko ktoś przerobił.
Zostaje pod wiatą, szukam części zobaczymy co dalej.

Comment

Subaru - sprzedane

Jul 23, 08:58 PM

Z Ĺźalem sprzedane, ale za to w bardzo dobre ręce. Panie Łukaszu – gratuluję :)
MoĹźe czasem jeszcze zobaczę je gdzieś w mieście…

Subatu Impreza WRX

Comment

świetne

Jul 7, 10:00 PM

http://www.rp.pl/artykul/159562.html
a układu ani śladu…

Comment

z okazji meczu

Jun 5, 11:42 PM

Trafnie.

Rzeczpospolita

Comment

nocna zmiana

Jun 4, 09:42 AM

Cytuję za Geraltem :
Ostatnie wystąpienie dymisjonowanego wĂłwczas Premiera Jana Olszewskiego pt:“Czyja Polska?” 4 czerwca 1992 r.

Gdybym przemawiał dzisiaj rano, to przemĂłwienie byłoby inne. Byłoby pewnie dłuĹźsze, do innych odwołałoby się argumentĂłw, pewnie bym mĂłwił o tym, jaki był start tego rządu, jakie napotykaliśmy trudności, aby choćby ocenić zastany stan rzeczy; ile trudności kosztowało zdyscyplinowanie finansĂłw publicznych na elementarnym choćby poziomie. Ile włoĹźyliśmy wysiłku w przywrĂłcenie normalnych funkcji podstawowym gałęziom tego aparatu. Jaka była linia polityczna rządu i co robiliśmy, aby przygotować całościową reformę – reformę administracji ogĂłlnej i gospodarczej. Jakie zostały przygotowane akty i dlaczego one nie zostały wniesione przed budĹźetem.

Mówiłbym pewno o tym, że ten rząd, o którym tu tyle mówiono, że żadnego programu nie ma, jeden tylko potrafił sformułować wieloletnie założenia polityki społeczno-gospodarczej, przez ten Sejm nie przyjęte, ale i jedyne, jakie zostały sformułowane i jakie są realizowane, i na których oparty jest budżet, który wy państwo jutro przyjmiecie, bo żadnego innego budżetu, opartego o inne założenia, pod groźbą katastrofy tego państwa i gospodarki nie można skonstruować. I chociaż tego rządu nie będzie, to będzie jego budżet. I przez wiele miesięcy będziecie musieli testament tego rządu wykonywać, bo nie ma innej możliwości. I przekonacie się o tym.

Ale to wszystko powiedziałbym dzisiaj rano. Teraz mĂłwić o tym nie warto, bo nie o to teraz tu chodzi. Bo nie dlatego debatuje się nad tym, aby odwołać rząd natychmiast, zaraz, zanim jeszcze rozpocznie się następny dzień, Ĺźeby juĹź go nie było – nie dlatego, Ĺźe był zły, bo nie dawał sobie rady z gospodarką, nie dlatego, Ĺźe miał złą linię polityczną, nie dlatego, Ĺźe nie miał polityki informacyjnej – o czym bardzo duĹźo mĂłwiono, w czym moĹźe i ĹşdĹşbło prawdy jest. I nie dla stu innych powodĂłw, ktĂłre tutaj moĹźna by było i pewnie byłyby przytaczane, gdyby dyskusja toczyła się w normalnym trybie i w normalny sposĂłb. Tylko dla zupełnie innej przyczyny, przyczyny leżącej w istocie poza rządem.

Kiedy obejmowałem moją funkcję i wcześniej, po wielokroć wcześniej, wiele miesięcy, moĹźe lat, wiedziałem, Ĺźe przyjdzie nam budować nowy system władzy demokratycznej w Polsce, nowy ustrĂłj, nową III naszą Polską Rzeczpospolitą. W sytuacji, kiedy będziemy obciążeni potwornym spadkiem pozostawionym przez tę dziedzinę, ten sektor komunistycznego reĹźimu, ktĂłry był jego istotą. A jego istotą był aparat przemocy, był aparat policyjnej przemocy, był aparat policji politycznej. Jak ten aparat pracował, jakie były jego zasady działania – mało kto wie na tej sali tak dobrze, jak ja. Latami mogłem na to patrzeć, występując w obronie ludzi przez ten aparat ściganych. Wielu z nich jest tu dziś na tej sali.

Wiedziałem, jak tragiczne bywają przypadki, losy, fakty. Nikt nie wie tego lepiej ode mnie. Ale teĹź nikt lepiej ode mnie nie wie, jak straszliwy jest ten spadek, jak rozległy, jak wielki, jak straszne moĹźe pociągać skutki dla losĂłw jednostek w niego wplątanych, wtedy, kiedy te jednostki biorą udział w kierowaniu Ĺźyciem politycznym. W warunkach, w ktĂłrych my działamy – jak tragiczne moĹźe mieć to skutki dla interesu juĹź nie publicznego, dla interesu narodowego.

MĂłwiłem to po wielokroć. Wtedy, kiedy mĂłwiłem w roku dziewięćdziesiątym, dziewięćdziesiątym pierwszym, w ruchu obywatelskim, kandydując do Sejmu. Kiedy mĂłwiłem o dekomunizacji, kiedy polemizowałem z teorią “grubej kreski” miałem zawsze w pamięci ten problem. I kiedy objąłem funkcję premiera wiedziałem, Ĺźe mĂłj rząd musi się z nim zmierzyć. Przyjąłem pewne załoĹźenia, wiedząc, jak bardzo jest to problem waĹźny, jak zarazem trudny, jak ogromnie tragiczny dla wielu ludzi. Więc szukałem, starałem się szukać najlepszego z tego wyjścia. W takich sprawach, w moim przekonaniu, spieszyć się nie naleĹźy. Ale byłem w błędzie. Są sytuacje, kiedy trzeba się spieszyć.

Wydałem instrukcje, polecenia kierownictwu resortu spraw wewnętrznych, aby przygotowało akt, ktĂłry będzie pozwalał bez zakreślenia pewnego czasu, bezboleśnie, moĹźliwie jak najbardziej humanitarnie – wycofać się z Ĺźycia publicznego ludziom obciążonym tym tragicznym spadkiem przeszłości, bez wystawiania kogokolwiek pod pręgierz opinii publicznej, z zachowaniem wszystkich zasad humanitaryzmu. I z zachowaniem jednocześnie i w tych przypadkach, gdzie sama osobista własna wola, czy własna decyzja zainteresowanych by nie nastąpiła lub była niewystarczająca, stworzenia rzeczywistego, gwarantującego obiektywne rozpoznanie sprawy organu i procedur, ktĂłre by takie ostateczne rozliczenie zamykające tamten trudny czas i otwierające moĹźliwości normalnego działania w Ĺźyciu publicznym III Rzeczypospolitej zakończyły.

Nie doszło do tego, chociaĹź prace nad tym były – jak mnie informowano – zaawansowane. I ja sam muszę się przyznać tu przed Wysoką Izbą, Ĺźe w natłoku zajęć, ktĂłrych premierowi tego rządu, Ĺźadnego zresztą rządu w Polsce, na pewno nie brakuje i nie będzie brakowało, uwaĹźałem, Ĺźe nie warto tracić czasu na czytanie akt zgromadzonych przez dawne słuĹźby bezpieczeństwa. I po niczyje akta ani własne, ani moich ministrĂłw nie sięgałem. JeĹźeli byłaby sprawa, wychodziłem z takiego załoĹźenia, ktĂłra wymagałaby ostatecznego rozliczenia i zakończenia, odkładałem to do momentu stworzenia takiego właśnie racjonalnego mechanizmu.

To tu, na tej sali padł wniosek, zobowiązujący do zobowiązania resortu spraw wewnętrznych przedstawienia – jak ujmował ten wniosek – listy agentĂłw. To tutaj, na tej sali został on uchwalony. I jego wykonanie, wolą tego Sejmu, obciążyło ministra spraw wewnętrznych. MĂłgłbym pozostać poza tym. Mnie tam nie fatygowano. UwaĹźałem jednak, Ĺźe w tej trudnej, prawie beznadziejnej sytuacji, nie mogę uchylić się od współodpowiedzialności. Prosiłem min. Macierewicza o to, aby zostało dokonane nie zestawienie agentĂłw – bo takiego zrobić nikt w resorcie spraw wewnętrznych nie jest władny – tylko zestawienie informacji. Takich, jakie w archiwach moĹźna znaleźć.

Wszystko jest zawsze wybiĂłrcze i wszystko moĹźe być pomĂłwieniem. Ja o tym doskonale wiem. Dlatego, dlatego podkreślam: po pierwsze – uwaĹźałem, Ĺźe do momentu, dopĂłki sam Sejm nie zdecyduje, co z tym zrobić, nie moĹźna uchylić tajemnicy tych faktĂłw. A po drugie – teraz ja rozumiem ten wesoły śmiech, bo są przecieĹź ludzie, dla ktĂłrych fakt, Ĺźe coś jest tajemnicą, jest w ogĂłle niezrozumiały. Ale ja zakładam – zakładałem, miałem prawo zakładać, Ĺźe w tej Izbie, ktĂłra gromadzi najwyĹźsze przedstawicielstwo narodowe, takich ludzi nie ma.

I ponadto, starałem się o stworzenie pewnych procedur kontrolnych, w imię czego zwróciłem się do pierwszego prezesa Sądu Najwyższego prof. Adama Strzembosza o podjęcie się funkcji osoby powołującej, tak się mogło wydawać, najbliższy tym sprawom organ, który mógłby dokonać choćby wstępnej pewnego rodzaju weryfikacji. Nic więcej bez woli Sejmu, we własnym zakresie rząd ani premier zrobić nie mogli. Tylko tyle.

Dzisiaj, tutaj, na tej sali, dotarł do mnie dokument, ktĂłry został doręczony klubom poselskim i udostępniony posłom i senatorom. Dotarł do mnie rĂłwnocześnie, a raczej o godzinę później niĹź do was. Z przyczyn, jak zwykle u nas pewnych niedowładĂłw technicznych. Przeczytałem go po zakończeniu rannej sesji. Tak, to jest lektura poraĹźająca. Teraz wiem, dlaczego temu wszystkiemu, co się tutaj dzieje nie mam prawa się dziwić – poniewaĹź ta lektura była poraĹźająca, jak sądzę, nie tylko dla mnie. Myślę, Ĺźe czas, ktĂłry nadchodzi, da odpowiedĹş na wiele pytań. Rzekłbym, Ĺźe w tym, co przeczytałem, jest ogromny ładunek ludzkich nieszczęść. Wiem takĹźe, Ĺźe jest w tym ogromny ładunek niebezpieczeństwa dla Polski. Trzeba te dwie sprawy, dwie wartości bilansować, w bardzo trudnym wywaĹźeniu stawiać.

Sądzę, Ĺźe nie warto tutaj mĂłwić o tym, w jakich warunkach ten rząd działał. Sądzę, Ĺźe nie warto tutaj mĂłwić o tym, ile jego premier i ministrowie spokojnie znosili potwarzy, pomĂłwień, pogardliwych aluzji – nie ze zwykłej tam prasy brukowej w rodzaju tygodnika “Nie”, tylko z takich pozycji i od takich osĂłb, od ktĂłrych naprawdę było to ciężko znieść, a trudno było takie wypowiedzi zlekcewaĹźyć.

Ale słuĹźba publiczna to nie jest przyjemność. JeĹźeli ktoś się jej podejmuje, musi być na wiele gotowy. I nie moĹźe to mnie wyprowadzić z rĂłwnowagi. JeĹźeli dzisiaj mĂłwię, Ĺźe nie składam w tym momencie rezygnacji – mimo Ĺźe mam tych doświadczeń w ciągu ostatnich miesięcy, a zwłaszcza tygodni serdecznie dosyć – to oświadczam, Ĺźe nie składam rezygnacji. I z pełną świadomością stawiam przed wami posłowie to zadanie, abyście według własnego sumienia głosowali za lub przeciw odwołaniu tego rządu. Czynię tak w przekonaniu, Ĺźe od dzisiaj stawką w tej grze jest coś innego niĹź tylko kwestia, jaki rząd będzie w Polsce wykonywał ten budĹźet do końca roku.

Ĺťe w grze jest coś więcej, Ĺźe w grze jest pewien obraz Polski, jaka ona ma być. MoĹźe inaczej – czyja ona ma być. Jest Polska, była Polska przez czterdzieści parę lat – bo to jednak była Polska – własnością pewnej grupy. Własnością z dzierĹźawy, moĹźe nawet raczej przez kogoś nadanej. Po tym myśmy w imię racji, własnych racji politycznych, zgodzili się na pewien stan przejściowy. Na kompromis, na to, Ĺźe ta Polska jeszcze przez jakiś czas będzie i nasza i nie całkiem nasza.

I zdawało się, Ĺźe ten czas się skończył. Skończył się wtedy, powinien się skończyć, kiedy uzyskaliśmy władzę pochodzącą z demokratycznego, prawdziwie demokratycznego, wyboru. A dzisiaj widzę, Ĺźe nie wszystko się skończyło, Ĺźe jednak wiele jeszcze trwa i Ĺźe to – czyja będzie Polska – to się dopiero musi rozstrzygnąć. To się będzie rozstrzygało takĹźe w jakiejś mierze, w jakiejś cząstce dziś – tutaj, na tej sali.

Ja chciałbym stąd wyjść tylko z jednym osiągnięciem. I jak do tej chwili mam przekonanie, Ĺźe z nim wychodzę. Chciałbym mianowicie, wtedy kiedy ten gmach opuszczę, kiedy skończy się dla mnie ten – nie ukrywam – strasznie dolegliwy czas, kiedy po ulicach mojego miasta mogę się poruszać tylko samochodem albo w towarzystwie torującej mi drogę i chroniącej mnie od kontaktu z ludĹşmi eskorty, Ĺźe wtedy kiedy się to wreszcie skończy – będę mĂłgł wyjść na ulice tego miasta, wyjść i popatrzeć ludziom w oczy.

I tego wam – Panie Posłanki i Panowie Posłowie Ĺźyczę po tym głosowaniu.”

Comment

takie tam

May 11, 04:52 PM

Doprawdy, nie sposĂłb odmĂłwić racji…

Comment

Lepiej

Apr 2, 01:33 PM

2008/04.02. Po 3 miesiącach. Nareszcie ruki swobodnyje. Ale i tak nie jest dobrze.
Rehab.

ręka

Comment